środa, 2 października 2013

Rozdział trzeci

 Z dedykacją dla wszystkich, którzy czekali...
Następnego dnia z gotowym planem, przekroczyłam próg szkoły. Uczniowie z zainteresowaniem wpatrywali się w plakat, ogłaszający bal maskowy. Uśmiechnęłam się pod nosem. Ruszyłam do sali od hiszpańskiego. Lubiłam te lekcje, dlatego że ten język znałam perfekcyjnie. Zajęłam miejsce w pustej ławce i wpatrywałam się w zapisaną tablicę, czekając na nauczyciela. Nagle usłyszałam jak ktoś odsuwa krzesło obok mnie. Chyba los uśmiechnął się do mnie. Na miejscu koło mojego, usiadła przepiękna blondynka z lokami do pasa. Jej złote oczy przez chwilę wpatrywały się w moją osobę, ale zaraz spuściła wzrok na podręcznik.
-Cześć - powiedziałam, uśmiechając się. Rosalie nic nie odpowiedziała. - Jestem Isabella.
-A ja nie mam ochoty zawierać nowych znajomości - warknęła. Stwierdziłam, że nie będę nachalna i odpuszczę. Resztę lekcji przesiedziałyśmy w ciszy, przerywającą dźwięk jeżdżącego po kartce długopisu oraz tłumaczeniu czegoś nauczyciela. Po hiszpańskim postanowiłam zerwać się z reszty zajęć. Razem z Katherine wyszłam przed szkołę. Wsiadłam do samochodu i odjechałam w stronę domu. Postanowiłam wysłać list do Aro, z prośbą o przysłanie któregoś ze starszych wampirów. Potrzebowałam go, żeby zatrudnił się w szpitalu i obserwował Cullena. Żaden z nas nie mógłby tego zrobić.
***
-Witaj, Amando - przywitałam nowo przybyłą wampirzycę. Długowłosa blondynka spojrzała na mnie z wyższością. Uniosłam brew. Nie wydaje mi się, by miała ku temu powody.
-Czy dotarła do ciebie wiadomość, Isabello? - zapytała, uśmiechając się przebiegle. - Aro i ja, pobieramy się.
Z trudem zdusiłam w sobie wybuch śmiechu. Kątem oka widziałam, że Katherine, April i Lucas robią to samo. Amanda z dumą odgarnęła loki. 
-Gratulacje - powiedziałam. Skinęła głową. - Może pokażę ci pokój?
Nie czekając na odpowiedź przyszłej królowej świata wampirów, otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Po zapachu czułam, że poszła za mną. Pokój Amandy, znajdował się na pierwszym piętrze, zaraz obok Katherine. Ktoś musiał jej pilnować. Pchnęłam przezroczystą szybę (drzwi), przepuszczając gościa. Blondynka z niechęcią rozejrzała się po wnętrzu. Specjalnie dałam jej najmniejsze pomieszczenie w tym domu. Ściany miały zwyczajny, biały kolor. Meble jasno brązowe tak samo jak pościel na jednoosobowym łóżku. Było tu jedno, niewielkie okno i nic więcej. Amanda prychnęła cicho. Zaśmiałam się w duchu.
-Zostawię cię samą - oznajmiłam. Wyszłam z pokoju zagryzając wargę. 
***
2 godziny później, Volterra:
Drogi Carlisleu!
Za około tydzień, odwiedzą Cię wraz z Twoją rodziną moi najwierniejsi strażnicy - Isabella i Lucas. Bądź gotowy na tą wizytę. Niech Twoje dzieci nie atakują tej dwójki, jak i ich przyjaciół. 
Mam nadzieję, że pamiętasz o obietnicy, złożonej mi trzydzieści lat temu?
Aro
Długowłosy wampir zamknął pióro i włożył list do koperty.
-Philipie! - wezwany wampir pokłonił się przed tronem władcy. -Zanieś do Cullenom.
Philip ostrożnie wziął wiadomość w dłonie i zniknął za drzwiami. Aro uśmiechnął się zwycięsko, wiedząc że list poruszy doktora Cullena. A zwłaszcza przypomniana obietnica...
Cześć?
Rozdziału nie było ponad miesiąc bo nie miałam czasu...
Okej przyznaję - nie dodałam go, bo nie miałam czasu. Anonim miał rację olewam was. Jestem żałosna.
Przejdźmy do rozdziału. Jak mogliście zauważyć, są dość dziwne (?) przerwy. Jest to specjalnie. Wiem, że dzisiejsza notka nie zachwyca, ale tylko to udało się przebić przez moje lenistwo.
No więc... To tyle. Chciałam was jeszcze zaprosić na bloga koleżanki mojej kuzynki, która prowadzi bloga ze zwiastunami na zamówienie. zwiastun-bloga.blogspot.com

czwartek, 12 września 2013

UWAGA! BARDZO WAŻNE

Cześć wszystkim!
Pewnie spodziewaliście się nowego rozdziału, który swoją drogą powinien ukazać się już dawno, ale ja po prostu nie mam czasu. Dość późno wracam ze szkoły, potem praca domowa z KAŻDEGO przedmiotu. Zazwyczaj kończę odrabiać lekcje około 18, potem jem kolacje i wtedy mam czas dla siebie.Nie zdążę w tak krótkim czasie napisać notki, bo chcę mieć też czas dla moich przyjaciół, z którymi nie mam czasu  porozmawiać w szkole. W czasie lekcji chodzę nieprzytomna, bo ostatnio nie mogę się wyspać. Dodatkowo mam małe problemy w moim życiu prywatnym, ale nie będę wam o tym opowiadać. Niedługo też będę pomagać koleżance w wyborach samorządowych. Czekają mnie stosy ulotek, zdjęć itp. -.-
Na bloggera wchodzić nie mam na razie czasu, ale na asku możecie mnie złapać dość często, więc tam możecie dowiedzieć się co z nowym rozdziałem. Oto on: ask.fm/olaolax
Jeśli napiszecie maila (oldud@wp.pl) , to możecie mieć pewność że wam odpiszę, bo pocztę sprawdzam przynajmniej raz dziennie.
To już wszystko w tej notce, mam nadzieję że będziecie czekać na nowy rozdział.
Do napisania!

wtorek, 27 sierpnia 2013

Rozdział drugi

Z westchnieniem ulgi zamknęłam podręcznik od historii. Była to moja ostatnia lekcja, ponieważ dzisiejsza biologia została odwołana. Jako jedna z nielicznych już o 13:00 wyszłam na szkolny parking. Za mną podążała April, która tak jak ja kończyła wcześniej. Lucas i Katherine musieli zostać na hiszpańskim. 
-Idziemy na polowanie? - Odezwała się wampirzyca. Skinęłam głową. Moje oczy wciąż były czerwone, co ukrywały brązowe szkła, ale mimo to trochę krwi mi się przyda.
-Seattle? - Spytałam. 
-Jasne - brunetka uśmiechnęła się niepewnie. - Może wstąpimy też po jakieś sukienki?
Zdziwiona zmarszczyłam brwi. Moja przyjaciółka widząc niepewność, odpowiedziała:
-Za trzy tygodnie ma odbyć się bal jesienny - wyjaśniła. -Widziałam to.
Teraz wszystko było jasne. April przewidywała przyszłość. Jej wizje zawsze się sprawdzały. 
-Możemy zobaczyć - zgodziłam się. Brunetka wsiadła na miejsce kierowcy a ja obok niej. W ciszy pokonałyśmy drogę do Seattle. Zaparkowałyśmy w lesie, po czym wysiadłyśmy. Pociągnęłam nosem, chcąc wyczuć zapach krwi. Nagle doleciał do mnie przepiękny zapach. Nie zastanawiając się pobiegłam w kierunku zbłąkanego turysty. Schowałam się zza jednym z drzew i obserwowałam moją ofiarę. Był to około dwudziestoletni chłopak o czarnych włosach i zielonych oczach. Obserwowałam go jeszcze przez chwilę, po czym zaatakowałam. Mimo, że żywiłam się ludzką krwią i nigdy tego nie zmienię, ale żal było mi moich ofiar. Starałam się zrobić to szybko, żeby zaoszczędzić im bólu. Nie zawsze mi się to udawało. Kiedy skończyłam, otarłam usta i pobiegłam do April. Przed nią leżała martwa dziewczyna.
-Teraz czas na zakupy! - Zapiszczała. Przewróciłam oczami. W wampirzym tempie pobiegłyśmy do jednego ze sklepów. Ostrożnie przekroczyłam próg. W pomieszczeniu nie było nikogo, oprócz kobiety siedzącej za kasą. Niepewnie podeszłam do jednego z wieszaków. Wcześniej Apr powiedziała mi o tematyce. Bal maskowy. No po prostu lepszego tematu nie mogli wymyślić. Przejrzałam każdą z sukienek. Żadna z nich nie zachwyciła mnie. Nagle w rogu sklepu dostrzegłam czerwony materiał. Podeszłam do manekina i już wiedziałam, że znalazłam swoją sukienkę. Chwyciłam ją i podeszłam do kasy. Tam czekała na mnie April. Zapłaciłyśmy, po czym wróciłyśmy do samochodu. Wampirzyca ruszyła z piskiem opon. Po kilkunastu minutach byłyśmy w domu. Schowałam sukienkę do szafy i zeszłam na dół. Na kanapie siedzieli Lucas, Kate oraz Apr. Zupełnie jakby wiedzieli że chcę zwołać naradę. Ach, no tak. April i jej wizje. Zajęłam miejsce na fotelu.
-Bello, odkąd przyjechaliśmy do Forks, minęły już cztery dni - powiedział Luc. - A sprawa z Cullenami wciąż nie ruszyła. Aro nie będzie zadowolony.
-Mam gdzieś, co myśli Aro - warknęłam. -A co do nich...Macie jakiś plan?
-Jedna z nas powinna wpaść na któregoś z nich - powiedziała Katherine. Z zainteresowaniem spojrzałam na przyjaciółkę. - Tak jak mówił ten dziad, musimy najpierw się z nimi zaprzyjaźnić.
Kiwnęłam głową.
-Dobrze. Kate i ja spróbujemy z nimi porozmawiać. Kiedy uda nam się zbliżyć, poprosimy żeby polecieli z nami do Włoch. Resztę załatwią Volturi.
Reszta zgodziła się z moim planem. Rozchodziliśmy się do swoich pokoi, gdy April złapała mnie za rękę.
-Bello? A może upiec dwie pieczenie na jednym ogniu? - Zaproponowała. Uśmiechnęłam się na jej porównanie. 
-Co masz na myśli? - Spytałam.
-Podobno Edward jest wolny... - zaczęła. W mojej głowie pojawił się plan. Czas złamać serce pewnemu wampirowi.

Hej wam...
Wiem, zawaliłam. Rozdział miał się pojawić w tamtym tygodniu. Wiem, że nie jest też najdłuższy, ale to jedyne na co miałam czas. Jest to ostatni tydzień wakacji, a ja nie mam połowy rzeczy do szkoły. Przejechałam całe miasto w poszukiwaniu kilku książek. Wrzesień będzie dla mnie dość ciężki, bo po lekcjach będę chodziła na francuski a po za tym nauczyciele na początek roku wcale nas nie oszczędzają. Dodatkowo moja koleżanka robi urodziny 31 sierpnia i szukałam też prezentu. Co do kolejnej notki to mogę obiecać wam, że postaram się dodać ją jak najszybciej.
Do napisania!